Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nawet teraz pisał jeszcze raz na miesiąc nowe kazanie, choć mógł już czerpać z owoców dwudziestosześcioletniej pracy. Prawdę mówiąc, te nowe kazania były jednak raczej kompilacjami niż świeżemi kompozycjami, gdyż pozbawiony pomocy wikarego, nie miał dość czasu, by stare tematy ubierać w nowe myśli. O ósmej zjadł śniadanie razem z Noel przed jej odejściem do szpitala, skąd wracała dopiero o ósmej wieczorem. Między dziewiątą a dziesiątą miał godzinę przyjęć dla swych parafjan, którzy w potrzebie udawali się do niego o radę lub pomoc. Dziś odwiedzili go trzej, i wszyscy z prośbą o wsparcie, którego im nie odmówił. Od dziesiątej do jedenastej pracował dalej nad kazaniem, następnie dwie godziny od jedenastej do pierwszej spędził w kościele doglądając różnych drobnych spraw. Robił różne notatki, wyznaczał hymny, odbył wprowadzone podczas wojny codzienne, półgodzinne nabożeństwo, na które rzadko kto przychodził. W wielkim pośpiechu wrócił do domu na obiad i połknął prędko jedzenie, by spędzić godzinę zapomnienia przy fortepianie. 0 trzeciej ochrzcił jakieś krzyczące dziecko i stracił dużo czasu z rodzicami, którzy zasięgali najróżnorodniejszych informacyj. A o pół do piątej ledwie zdążył wypić filiżankę herbaty, czytając przy tem gazetę. W ciągu następnych dwu godzin między 5tą a 7mą wstąpił do dwóch klubów parafjalnych i do kilku osób, które mu powierzyły doglądanie spraw pensyj wojskowych. Wypełniał więc formularze, których przeznaczeniem było leżeć tak długo po urzędach, aż system zostanie zmieniony i trzeba będzie zastąpić stare formularze nowemi. Od 7mej do 8mej był znowu w domu, na wypadek, jeśliby ktoś z jego trzódki chciał się z nim widzieć; dziś przyszły cztery owieczki i odeszły, jak się obawiał, niewiele mądrzejsze, niż przyszły! Od pół do dziewiątej do pół do dziesiątej musiał odbyć próbę