Strona:Joanna Grey.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROLO.

Tam do kata! Alastor bałwan! byle miał swoje skrzypce, nic mu nie trzeba, on nie potrafi ściąć nikogo — będzie szlochał i skaleczy z miłości!... czy źle ściąłem wczoraj woskową igurę?[1] miecz na cztery wiatry błysnął — gwizdnął — szach mach! i rozstąp się ziemio! spadł jak grom!...

KAT (klepiąc go po ramieniu).

Tak — tak — ale prawa arystokracyi są święte — i my ją mamy — król Edward nastąpił po Henryku, książęta dziedziczni po starszeństwie — i ja już siódmy z rodu jestem jako pierworodny następcą katem — wyrobiłem sobie także moje zasady arystokratyczno-czerwone! siedm pokoleń tak idzie!... i ósme tak iść musi! rozumiecie? choćby miał topór rozsądzić! biada nieposłusznemu!...

ROLO.

Tam do kata! ale cóż ja pocznę — mam gust do ścinania — a jeżeli ten mazgaj katem będzie?

KAT.

Ty — możesz być artystą, oddaj mu topór, weź jego skrzypce. —

ROLO.

Ależ ja zbankrutuję!... on fortunę zrobi...

ALASTOR.

O nieba, grom mi zeszlijcie!...

KAT.

Alastor wkrótce mnie zastąpi, pragnę przejść na spoczynek (Alastor twarz zakrywa). Oto wielki Northumberland — jemu się kłaniajcie! (kłaniając się uniżenie). Jaśnieoświecony... łaskawy... i przewielebny...

NORTHUMBERLAND.

Kto ten człowiek? ten strój... ta postać mi znana... czyś ty katem z Tower?

KAT.

Do usług — miałem szczęście widzieć Waszą wysokość przy egzekucyi książąt...

NORTHUMBERLAND.

Tak pamiętam (do siebie). Dziwny wstręt czuję... Czego żądasz?


  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – figurę.