Tak moje dziécię, książę Northumberland oddawna prosił mnie o twą rękę dla Guilforda — twoje serce tylko rozstrzygnąć miało...
A więc bez zwłoki — w tej kaplicy jest kapłan, co was połączy — na teraz rzecz pozostanie tajemnicą rodziny — powody do tego ważne — chodźmy. — —
O mój ojcze! (całując go).
Jakto? w tej chwili! nie mówiłam z mistrzem i drugim ojcem moim Aylmerem — król o tem nic nie wie — żal będą mieli słuszny — — nie skupiłam się w sobie – nie pomodliłam się nawet. —
Król wie o wszystkiem — i ten dyadem (dobywa dyadem, który jej wkłada na czoło) ci przysyła. —
Nie opóźniaj godziny szczęścia Joanno — nieba ją wydzwoniły... Kto wie, co przed nami!... ha! słuchaj dziś jeszcze moja...! nie chcesz? ty byś nie chciała... na ręku uniosę cię do tej kaplicy — porwę! prędzej! młotem drga serce moje, o chodź!...
Tak nagle — gdzie ja jestem... czy będę szczęśliwą!... (grzmot silniejszy).
Wśród rodziców co cię błogosławią...
O chodź!
Uszczęśliw naszą siwiznę!
O chodź!... cały świat błaga cię za mną!... ja szaleję! o chodź!!
Więc chodźcie z nami!