Strona:Jerzy Szarecki - Gdy umrę.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ście... — racja. Jemu to już i tak nie pomoże“. Kobieta młoda przeczytawszy nekrolog, drgnie zlekka i powie starszemu mężczyźnie, gdy ten po zaję ciu wróci do domu: „Czy wiesz? On umarł!“ I ten starszy mężczyzna zdziwi się, nie uwierzy z początku, lecz później sprawdziwszy nekrolog, westchnie z ulgą i odpuści mi z serca wszystkie ciężkie krzywdy, jakie mu wyrządziłem. Pomyśli może sobie nawet żem nie był znów tak wielkim łotrem za jakiego on mnie zawsze uważał. Najbliżsi moi od wiedzając mogiłę ciągle poprawiać będą ogrodzenia i sadzić miłe, potulne kwiatki. I mówić będą o nich znajomi: „Oni cały czas siedzą na cmentarzu. Cóż to za wyjątkowa rozpacz! Powinni się już przecież otrząść z tego smutku. Nie można tak ustawicznie rozpaczać!“ A gdy minie lat kilka, w rozmo wie powiedzą moi najbliżsi: „Zeszłej niedzieli byliśmy na jego mogile. Niepo rządków tam trochę się wkradło — kwiaty ktoś zdeptał, z ogrodzenia zlazła już farba i krzyż się czegoś pochylił. Trzebaby poprawić to wszystko...“ A znajomi, którym oni opowiadać to będą spytają po chwili: „Czy dużo było publiczności na wczorajszej premjerze w teatrze?“ A oni opowiadając o wczo rajszej bytności w teatrze, myśleć jednakże będą o tem, że na mogile kwiaty ktoś zdeptał, z ogrodzenia zlazła już farba, krzyż się czegoś pochylił i że trze baby to wszystko poprawić.
...Gdy umrę będzie wielki smutek dokoła...