Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
LXI.

Często cię śniłem! Kto twego nazwiska[1]
Nie zna, ten nie zna, co niebo ogromne:
Dzisiaj cię widzę, ach! i wstyd mnie ściska,
Że mam dla ciebie słowa tak ułomne.
Gdy twych pradawnych wielbicieli wspomnę,
Paść tylko mogę na te głazów płyty;
Głos mi zamiera, władze nieprzytomne,
Patrząc w baldachim z obłoków uwity,
Zapadam w cichą rozkosz, żem ujrzał twe szczyty!

LXII.

Miałbym, szczęśliwszy, niż inni pieśniarze,
Zmuszeni zdala stąd prowadzić życie,
Patrzéć bez wzruszeń na święte pejzaże,
Których wspomnienie już topi w zachwycie?
Choć Apollina nie ma na tym szczycie,
Choć Muz kolebkę grobem ich nazwali,[2]
Jakiś łagodny duch tu włada skrycie,
Milczy w téj grocie, w tym wietrze się żali
I szklaną sunie stopą tam! po dźwięcznéj fali.

LXIII.

Lecz o tém późniéj. Niosąc hołd ci w dani,
Na chwilę-m w pieśni mojéj zboczył z drogi,
Wskroś zapomniawszy o kraju Hiszpanji,
Jéj synach, córkach i jéj doli srogiéj;
Nie bez łzy tutaj wstrzymałem swe nogi!
Teraz do rzeczy — lecz nim stąd wyruszę,
Daj jakiś złomek ku pamiątce błogiéj,
Liść z kwiatu Dafny; tylko błagać muszę:
Gdy żywię tę nadzieję, nie myśl, że się puszę...

LXIV.

O cudna Góro! ongi w Grecji wiośnie,
Czyż cię świetniejsze okrążały chóry,
I kiedy w Delfach kapłanka radośnie
Hymny pityjskie rzucała do góry,
Widziano-ż wówczas taki obraz, który
Gorętszą mógłby wzniecić pieśń miłości,
Niż żądzą wrzące Andaluzji córy?
Czemuż im zbrakło tych spokoju włości,
Co w Grecji, choć w jéj gajach chwała już nie gości.

  1. „W r. 1809, schodząc z Parnasu ku źródłom w Delfach, spostrzegłem 12 orłów (Hobhouse mówił mi, że to były sępy); uważałem ich za przepowiednię, dzień przedtém napisałem zwrotki do Parnasu (w Rycerzu Haroldzie), patrząc na owe ptaki; nabrałem nadziei, że Apollin hołd mój przyjął. Uzyskałem wreszcie imię i sławę poety; zostały mi one przez ciąg poetyckiego życia (od 20 do 30 r.); czy w końcu ich nie stracę, to inna sprawa. Byłem atoli czcicielem bóstwa owego miejsca, i wdzięczny będąc za to, co mi to bóstwo dało, składam w jego ręce przyszłość moję — tak, jak poruczyłem mu przeszłość“. Dziennik Byrona 1821.
  2. Rzucając oczy na miejsce, gdzie się wznosiły starożytne Delfy, nie można sobie wyobrazić, co się stało z murami niezliczonych gmachów, o jakich mówią dzieje ich dawnéj świetności, a które ciągnęły się na przestrzeni dwóch mil. Z wyjątkiem kilku dotychczas zachowanych murów, niczego więcéj dzisiaj nie ujrzysz. Rozmaite łupieże Sulli, Nerona i Konstantyna nie wiele tu mają znaczenia; usuwały one statuy z bronzu, marmuru i kości słoniowéj, nie mogły jednak zmieść z powierzchni całych grodów...
    Wiliams’a Podróże po Grecyi. B.