Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz właściwa, głęboko wyrobiona w duszy,
Co gdy raz w co uwięźnie, samę litość zgłuszy.
Podobnie długa władza i szczęście zbyt głośne
Zestrzela się w to wszystko, co jest bezlitośne.
Te więc budząc nagany, raczéj jak pochwały,
Z czasem na Larę wielką burzę zgromadzały.
Lara musi dać gardło, tak się chmury zwarły,
Temu, co go wciąż ściga żywy lub umarły.

VIII.

W kraju wszyscy wasale zniechęceni żyli,
I przeklinali władzę, któréj czołem bili.
Ziemia długo jęczała pod rózgą niewoli,
Gdzie w imię prawa rządził humor pańskiéj woli.
Częsty w domu niepokój i wojna za domem
Serce do krwi i zbrodni robiły łakomem.
Ludzie tylko czekają hasła albo słowa
I wnet mordem, zniszczeniem wre wojna domowa.
Ta nie zna, kto nijaki, cały kraj rozdziela
Pomiędzy dwa nazwiska — wroga, przyjaciela.
Zamknięty w lennym zamku każdy sam był panem,
Czynem, słowem poddany, z sercem niepoddanem.
Tak Lara odziedziczył swoje właści nowe,
Z niemi ręce leniwe i serca tchórzowe.
Lara długo za krajem będąc, to miał w zysku,
Iż był wolny od plamy ciemięstwa, ucisku.
W jego rządach łagodnych wasale powoli
Jęli odwykać jarzmu ciężącéj niewoli.
Jedna służba domowa w dawnéj trwodze trwała,
Chociaż więcéj o niego niż o siebie drżała.
Dziś nad nim się litują, chociaż z pierwszéj chwili
Złe sądy tworząc o nim na gorsze wróżyli;
I niemy humor pana, każdą noc niespaną,
Zwyczajnie za chorobę samotności brano.
A choć w pańskiém mieszkaniu żyła cichość sama,
Ponurość — lecz wesoła jego zamku brama,
Od niéj nędzarz nie odszedł nigdy bez ofiary,
Dla nędzy litość przecie znała dusza Lary.
Zimny z równym, na dumnych patrzący z wysoka,
Wieśniak obojętnego nie uchodził oka:
Mało mówił, lecz skoro wszedł pod dach zamkowy,
Często znalazł przytułek a nigdy obmowy.