Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XVI.

W haremie Giaffira płacz i narzekanie;
Oko niewiast zroszone, i mężczyzn twarz blada.
Czyjże to okrzyk rozpaczy?
„Zulejko! córko moja!“ — daremne wołanie!
Biada ci, tyranie, biada!
Ona ci nie odpowie — ba! i nie przebaczy!

∗             ∗

Zapóźno, oblubieńcze, przybywasz na gody!
Nie widziałeś, nie ujrzysz narzeczonéj wdzięków!
Czyżeś nie słyszał, wjeżdżając w te grody,
Smutnych pieśni derwiszów i płaczennic jęków,
Że się przybliżasz tak śmiele?
Czyż te skupione przy bramach haremu
Tłumy niewieście:
Ta niewolników postać nieruchoma,
Z założonemi na piersiach rękoma:
Żal w mieście:
Nie dosyć jeszcze mówią sercu twemu,
Jakie cię czeka wesele?

∗             ∗

Pokój sercu dziewicy! — Allah twemu oku,
Duszy twéj, najsroższego oszczędził widoku:
Śmierci twojego Selima!
W chwili, gdy z objęć twoich wydarł się, i w mroku
Znikł przed twojemi oczyma:
Rozpacz twe serce strętwiła.
On ci był wszystkiém! — szczęściem, nadzieją i chlubą
Myśl, że go tracisz, ustrzedz nie możesz przed zgubą:
Ta myśl — zabiła!
Usłyszano krzyk jeden — głośny, niedaleki —
Czyj? — On zgadł! — wstrzymał się chwilę;
Słucha, próżno! — Już wszystko ucichło — na wieki.
Pokéj dziewiczéj duszy, i wczesnéj mogile!

∗             ∗

Szczęśliwaś! — jak kwiat w pełni rannego rozwicia,
Serce zwiędło, nie piło gorzkich mętów życia!