Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IV.

Lecz dla nas jest tu coś, co więcéj znaczy,
Niźli jéj imię, które w dziejach słynie,
Niż szereg widm tych, co jęczą z rozpaczy,
Że znikła świetność w téj dożów dziedzinie!
My tutaj pomnik mamy, co nie zginie
Razem z Rialtem! — Murzyna, Szajloka
I Piotra, węgły tych łuków! Przeminie
Wszystko — brzeg cisza zalegnie głęboka,
Oni znów go zaludnią dla naszego oka.

V.

Bo twory ducha nie z gliny pochodzą;
W nieśmiertelności suknię przyodziane,
Promień jaśniejszy w naszém wnętrzu płodzą
I dni gotują bardziéj ukochane;
To, co nam życie, przez los skrępowane
Ziemską niewolą, skrywa w brudne szmaty,
Wnet usunąwszy, te duchy wybrane
Serca, co pierwsze utraciły kwiaty,
Zraszają, by w ich pustce wzrósł ogród bogaty.

VI.

Młody i stary ma u nich oparcie:
Tamten, że wierzy, ten, że mu się toczy
Życie śród próżni; na niejednéj karcie
Pełno tych uczuć, i moje się oczy
Ku nim zwracają; lecz nad kraj uroczy
Marzeń cudniejszą rzeczywistość bywa;
W czar ona kształty i barwy jednoczy
Nad niebo rojeń, ponad gwiazd tych dziwa,
Któremi dziki świat ten muza naokrywa.

VII.

Jam o tych dziwach śnił lub patrzał na nie:
Przyszły jak prawda, przeszły jak sen hoży...
Czémkolwiek były, dziś już ich nie stanie!
I dziś, gdy zechcę, duch mój formy stworzy,
Wyglądające od tych widm nie gorzéj,
Które jam gonił i znalazł na chwilę...
Lecz cóż mi po nich? baczny ci wyłoży
Rozum, że w nikłym przepadają pyle!
Dziś innych kształtów głosy nęcą mnie w swéj sile.