A ona z piany ociera powieki,
Na widnokręgu maszty szarym szczytem
W niedostrzeżoną prawie nikną bladość!
Nikły i znikły, — pod niebios błękitem
Wszędzie już tylko ocean i radość!
Budzi kochanka i rączkami klaśnie,
I opowiada, co widziała właśnie,
I jakie szczęście stąd na przyszłość wróży,
I znów wypływa nad morza otchłanią. —
Płyną do skały, gdzie w szczeliny ciemnie
Neuha swe czółno ukryła tajemnie.
Wczoraj, gdy jeszcze ścigali ich wrogi,
Łódka bez wiosła o skał tłukła progi,
Neuha wypływa, i swe czółno małe
Kryje w szczelinę, gdzie go dziś znachodzi.
Siedli weń razem, już pełni radości,
I nigdy tyle szczęścia i miłości
Znowu swe własne wybrzeża ujrzeli,
Lecz wróg już blasków tej ziemi nie kazi,
Ani ich oczu dumny okręt razi,
Jak pływające więzienie topieli.
Brzęcząc muszlami, zwiastują ich drogę;
Wyszli naprzeciw nich wodzowie z ludem,
Witać Torkwila, zbawionego cudem!
Potem niewiasty i krasne dziewice
Wszyscy pytają, gdzie ich wróg zagonił?