Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Norwegji), bywają lata, gdy szprotów niema wcale. Raz nie było ich przez całych 7 lat.
Fląderki nie przedstawiają wielkiej wartości handlowej. W lecie wywozić ich nie można, bo ciepłą porą prędko się psują, wogóle zaś są rybą niestałą, stosownie do pogody i temperatury trzymającą się dna lub wypływającą na powierzchnię.

Helanie.

Gdy się mówi o mieszkańcach półwyspu, należy też powiedzieć parę słów o Helanach, (Rybacy mówią „Elanie”), naszych rybakach niemieckich. Hel, który za czasów królów polskich nigdy nie należał do Polski, tylko do Gdańska, jest protestancki i żyje sobie na uboczu, utrzymując stosunki wyłącznie z Gdańskiem. Wolnemu Miastu sprzedaje w lecie i z początkiem jesieni swe śledziki, zimą szproty, o ile są, a przez cały rok, lato wyjąwszy, łososie. Węgorzy Helanie nie poławiają wcale, chyba dla letników. Podczas gdy nasi rybacy są biedni i gdyby nie letnicy, przymieraliby nieraz głodem, Helanie są bogaci i utrzymują się z rybołówstwa znakomicie. Ta mała wioska rybacka, licząca najwyżej jakich 600 głów, podpisała podczas Wielkiej Wojny 5 miljonów marek pożyczki wojennej. Był to piękny akt wdzięczności za dobrodziejstwa, doznane od rządu.
Mianowicie było tak:
Swego czasu ten bogaty dziś Elan, do którego Jastarnianin mówi „pan”, był w porównaniu z nim nędzarzem, głodomorem, ciężko przez Boga doświadczanym. Swego pięknego portu rybackiego jeszcze nie miał, a że mieszka na samym cyplu, gdy nastał czas burz, musiał czasem kilka razy w przeciągu jednej nocy łodzie swe przeprowadzać z „benno”, t. j. wewnętrz-

326