Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uradowana, że się jej udało wymknąć niespostrzeżenie z domu i uśmiechnięta przypadła do niego, zapomniał o wszystkiem, co mieli sobie powiedzieć — zwłaszcza że byli sami na ciepłym jeszcze piasku pustego strądu w głębokim, coraz bardziej gęstniejącym zmierzchu, w którym teraz widać już było białe łyskanie cicho szemrzących fal.
Przypadkiem szła strądem Zolojka. Usłyszawszy znajome głosy, obejrzała się. Wpobliżu nie było nikogo. Myśląc, że się jej przysłyszało, szła dalej, ale głosy znów się odezwały. Spojrzawszy w stronę, z której dochodziły, zauważyła na piasku łódź, w której nie było nikogo. Rozmowa cichła, przeszła w szept, lecz nie ustawała.
— Cóż to? Łódź dwoma ludzkiemi głosami gada? — pomyślała przesądna dziewczyna.
Podeszła jeszcze bliżej i — odgadłszy, pędem pobiegła ku najbliższej stegnie.
W kilka dni później Dusza, doprowadzona do rozpaczy bezustannem szkalowaniem ojców, wyjechała na służbę do Gdańska, zaś Józek zaczął srodze pokutować za grzechy, gnębiony przez rodzinę tak, że poróżniwszy się ze wszystkimi, zupełnie przestał się odzywać.
Chodzili tedy razem na wangorze w milczeniu, a poranki stawały się coraz mglistsze i posępniejsze, z żółtych liści brzóz coraz rzęsiściej kapały zimne łzy, wezbrane podczas długiej, smutnej nocy, coraz gwałtowniej rzucały się fale w zatoce i coraz później wschodziło słońce.

Frau Kunegunde Kuhnke.

Przyjaźń z Puszką znacznie wzmocniła stanowisko szewieca z Gdańska.
Puszka był, podobnie jak Edward Kunsztowny, w swoim rodzaju genjuszem. Mimo że brekował nie-

111