Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś mojej matki.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wyobrazić dystyngowane pod względem wychowania panieństwo, temperament, wdzięk, instynkt macierzyński, okazujący się nawet wobec lalek, i miłość dla tak żywych i bliskich sercu lalek, jakiemi byli siostrzeńcy, to wierząc w dobre serce panienki, można przypuścić, że istotnie była dla nas najczulszą z ciotek. Ile razy myślę o niej, tyle razy widzę słoneczną ścieżkę, wysoko podniesioną sukienkę, szybko migające pończoszki i wysokie czarne trzewiki zapinane i słyszę jej wesoły, szczerze dziewczęcy śmiech. Tak goniła za nami po ogrodzie.
A gdy przyjdzie nudna i szara niedziela, podczas której człek, nie wiedząc, co ma począć ze sobą, wygląda na ulicę, płaszcząc nos o szybę, przypominam sobie zawsze ciocię Manię, która, otaczając nas wszystkich chłopców swem czystem i serdecznem „ciepełkiem“, zawsze w jakiś sposób umiała się postarać o cukierki, któremi nawet w Grobli zapychała nam w słotny dzień buzie i śmiała się z głupstw, jakieśmy jej opowiadali.
Nie była to żadna Joanna d‘Arc, ale zwykła przezacna i trochę banalna panna z zamożnej mieszczańskiej rodziny. Gdy Mama czytała książki poważne, ciocia Mania noce całe ślęczała nad Ohnetem i Bourgetem. Gdy Mama żyła Szopenem, to ciocia Mania grała Szopena. Ponieważ wychowana na wsi