Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Gdyby odrazu przystąpić do roboty rozważał Hii-Yen — byłoby w samą porą. Równo trzy lata. Trzeba spróbować.
Hii-Yen dużo podróżował, na Wielkiej Górze też był, a opowiadać umiał. To też od chwili, gdy wpadł na pomysł zorganizowania pielgrzymki na Wielką Górą, o niczem innem nie mówił.
— Tak — zapyta ktoś — ale cóż wspólnego może mieć wesele Kwiatuszka z pielgrzymką na Wielką Górą?
Dowiemy się wkrótce i to nie za tak wielką cenę, jak niektórzy mieszkańcy wsi Czternastej Mili.
Przez pewien czas Hii-Yen rozkoszował się wspomnieniami z nabożnej pielgrzymki, zwłaszcza szeroko rozwodząc się nad uprzejmością i gościnnością mnichów, którzy w licznych klasztorach na świętej górze ciasteczkami i herbatą przyjmują utrudzonych pielgrzymów. Tę herbatę orzeźwiająco letnią, wonną, zieloną, wzmocnioną w dodatku aromatem, bijącym z sentencyj wielkich mędrców, Hii-Yen prawie że pił w oczach słuchaczy, a malutkie ciasteczka niemal chrupały w jego zębach.