Strona:Jerzy Bandrowski - Wieś czternastej mili.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rych Chińczyk będzie z człowiekiem białym mówił znacznie szczerzej niż z Chińczykiem, choćby dlatego, że każdy człowiek odczuwa czasem potrzebę wygadania się. Biały, zlitowawszy się, da może dolara, a ostatecznie na jego zdaniu nic nie zależy. Nieck sobie gada, co chce, Chińczyk przyzna mu jaknajzupełniejszą słuszność, a robić będzie po staremu.
To też Fu Wang bynajmniej się nie zawstydził, lecz odrzekł:
— Jestem człowiekiem biednym, to prawda. Ale cóż robić! Uczony nie jest narzędziem. Mimo to powinien zawsze pamiętać o tem, aby nie „stracić swej twarzy“.
— Mr. Fu Wang — ożywiła się biała kobieta. — Ja to wszystko rozumiem, lecz trzeba raz już myśleć na sposób nowoczesny!
— Nie wiem — odpowiedział Fu Wang.
— Pan nie wie, co się w Chinach dzieje — mówiła gorąco biała kobieta. — Dawne czasy już minęły, rodzą się Chiny nowe, zdolne do nowego twórczego życia. Stare prawa i zwyczaje straciły już swą moc. Nie można postępować tak jak dawniej.
— Nie wiem — rzekł znowu Fu Wang. — Wszystko to możliwe... Różnie mówią... Ale