Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się zwrócić, jeśli nie ku Wiedniowi, do którego prowadziły wszystkie drogi, z którym wiązało wszystko, zależność administracyjna, urzędy, koncesje, sprawy podatkowe, awans, interesy, odznaczenia? Stopa procentowa, przemysł, handel, sprawy ekonomiczne i polityczne, nawet prasa — wszystko było zależne od Wiednia. Wiedeńskie biuro korespondencyjne zasilało swemi komunikatami wszystkie dzienniki galicyjskie. Można było walczyć z tym systemem, ale do zupełnego uniezależnienia się prowadziła bardzo daleka, trudna i niewdzięczna droga. Daleka — ponieważ wprzód, zanim się chciało usunąć to, co przychodziło z Wiednia, własnemi siłami trzeba było zorganizować coś, coby się dało temu przeciwstawić. Trudna — bo była to walka prowincji z całą monarchją. Niewdzięczna — ponieważ prowadziła do konfliktu z przemocą, zamiast utylitarnych i materjalnych korzyści dawała ograniczenia i niewygody, stwarzała niedogodności i zatargi. Czy nie łatwiej było handlować ustępstwami, zarabiać na kompromisach i żyć szeroko, bawiąc się, podróżując? A żyć się chciało! Zaś opiekuńczy rząd tak często mówił o swej życzliwości i tyle rozdawał orderów, że trudno mu było nie wierzyć!
Zresztą — któż to miał wystąpić do walki i z kim? Ze świadomym sobie swych celów i dążeń, potężnym i bezwzględnym rządem miał się mocować Galicjanin, prawda, Polak gorący, ofiarny, impetyczny, ale uczuciowy, niekonsekwentny, krótkowzroczny, nie stopiony na stal w ogniu cierpień, poddający się frazesom, szaławiła trochę, często marzyciel lub zmysłowy hulaka, jeszcze częściej próżniak, czasami egoista lub karjerowlcz, wygodniś albo niedołęga? W tej duszy, zasadniczo zdrowej i świeżej, lecz nierozbudzonej jeszcze, pokutowały wciąż dalekie echa epoki saskiej. Zanim to społeczeństwo zdołało przetrawić romantyzm, którym go w szkołach, w sztuce i w publicystyce nieustannie karmiono, już spadły na nie hasła realistyczne, już kazano myśleć pozytywnie. Jakże łatwo mogło to zrodzić klasyczny bezideowy utylitaryzm przy tym temperamencie, tych stosunkach i literackim kierunku szkół austrjackich! Tu ogromnie wiele rzeczy już lubiano — ale nie umiano jeszcze kochać.
Aż wreszcie wybuchły walki narodowościowe!
Dobroduszny i łatwowierny, politycznie niewyrobiony Lwów potrzebował kilku lat na zorjentowanie się. Musiał zrozumieć, iż namiestnik mimo swego polskiego nazwiska jest przedewszystkiem austrjackim urzędnikiem, tem niebezpieczniejszym, iż zna nawskróś społeczeństwo, z którego pochodzi. Okres demoralizujących rządów d-ra Bobrzyńskiego skompromitował w oczach społeczeństwa pol-