Strona:Jerzy Bandrowski - W białem miasteczku.djvu/291

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rolę — wystrojone, ufryzowane i w różnobarwnych, przeważnie oszałamiająco jaskrawych sukienkach lub bluzkach. Nieraz też zjawiały się dziewczęta z okolicznych wiosek w prześlicznych strojach ludowych, do chodzących bukietów podobne — zaś ludzie patrzyli za niemi tęsknie i w milczeniu, a z żalem, jakby przeprowadzając wzrokiem zjawiska ukochane, a odchodzące na zawsze.
Za dziewczętami ciągnęli oczywiście chłopcy, nie tyle dla nabożeństwa, choć i ono miało swój miły urok, ile dlatego, że nadarzała się sposobność zbliżenia się i łatwiejszego zaznajomienia się z panienkami, które przeważnie przychodziły same. Pary dobierały się w tajemniczy sposób w kościele, po nabożeństwie zaś, późnym już wieczorem, wędrowały ścieżkami polnemi do domu.
Zbierano się u figury Matki Boskiej na błoniu, przeważnie późno, kiedy na niebie świeciły już gwiazdy a żaby rechotały w rowach i stawach. Tu znów zgromadzała się młodzież miasteczka, wykształceńsza i wprawniejsza w śpiewie od młodzieży wiejskiej. Nieraz do późna dolatywał stamtąd odgłos starych, pięknych pieśni, a dziewczynki Zagórskiego wyśpiewywały radośnie: Po górach, dolinach, rozchodzi się głos!
W piękne, gwiaździste wieczory zabawiał się Zagórski w połów gwiazd, podziwiał światło Arktura, liczył gwiazdy Wolarza, Psy Gończe, wyszukiwał wszystkie perły Korony Północnej... Niewiele się na tem rozumiał, ale nieraz do późnej nocy dreptał tam i z powrotem po sadzie, kąpiąc duszę w głębiach Nieskończoności, rozmarzony i zachwycony... Pisał bratu: — Codzień wieczorem zajeżdża przed