Strona:Jerzy Bandrowski - Szkarłatna róża.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



Rozdział VI
NA GALEONIE

Galeony były to bardzo piękne statki, cudownie wygięte, okryte gęsto rzeźbą u burty i na kasztelach, Na rufie umieszczana bywała ślicznie rzeźbiona i barwna figura jakiegoś świętego lub — najczęściej — Bogarodzicy. Gdy taki czteropomostowy statek z rozpiętymi żaglami sunął po morzu, wyglądał jak pływająca katedra. Ale na pokładach rzecz ta przedstawiała się inaczej. Te wysokie a stosunkowo krótkie statki bardzo rzucały, tak że wprost nie podobna było obronić się chorobie morskiej, skutkiem czego pokład był wciąż zanieczyszczony i pełen ludzi o twarzach zielonych z choroby i przemęczenia, to leżących jak trupy, to znów z jękiem podnoszących się w nowym paroksyzmie choroby. Wśród tego tłumu „Łazarzów“ uwijają się majtkowie, zbieranina z całego świata, przeważnie jednak Portugalczycy, na ogół jowialni i poczciwi o pucułowatych twarzach i krępych ciałach; śniadzi Hiszpanie, rysów twarzy pociągłych i posępnych; czarnowłosi, czerwonawej cery, drobni, lecz silni Baskowie; nabrani gdzieś po