Strona:Jerzy Bandrowski - Szkarłatna róża.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kich galeonów i mniejszych karawel. Młody hrabia, wiedząc, iż jego przyjaciel, misjonarz z dalekiej Polski, również się do Indyj wybiera, szepnął słówko ojcu, a czcigodny gubernator porozumiał się z admirałem, ten zaś umieścił Męcińskiego na jednym z galeonów, statku wielkim, na którym znajdowało się ośmiuset ludzi. Jakiś czas czekano jeszcze na pomyślne wiatry, aż wreszcie 6 marca 1633 r. Męciński raz na zawsze już opuścił Portugalię, a z tym i Europę, szczęśliwy, że nareszcie płynie ku brzegom Japonii, gdzie wśród męczarni otworzą mu się wrota rajskie.
Wyobraźmy go sobie na rufie galeony odpływającej od brzegów europejskich. Wysoki, szczupły, o twarzy pociągłej, śniadej, brunet, z mocnymi oczyma i pańskimi rysami, z charakterystycznym sarmackim nieco orlim nosem, stoi i zagłębiony w sobie patrzy na ląd, na znikające już w perłowej mgle białe domy miasta i wzroku od niego nie odrywa.Teraz jeszcze płynie statek spokojnie z wodą przybrzeżną, nie kołysze się. Wciąż jeszcze stadami, kwiląc i wrzeszcząc, uwijają się białe mewy spodziewające się może jakichś resztek wyrzuconych z kuchni. Na brudnych falach tańczą skórki pomarańczowe, ogryzki, jakieś ochłapy, jak zwykle w porcie. Woda jest nieprzeźroczysta, żółta, mętna, zanieczyszczona przez paskudztwo ludzkie. Dobrze odejść od tego wszystkiego, dobrze odpłynąć w dal