Kot morski wzdrygnął się.
— Okropne! — rzekł. — A potem?
— Nie pytaj nawet! Płatano ich żywcem i suszono w ogniu!
Kot morski stał chwilę jak skamieniały.
— Skąd wiecie? — zapytał.
— Dwudziestu naszych braci żywcem dla niewiadomych przyczyn zapakowano do ciasnej skrzynki z otworami, przez które dochodziło powietrze. Skrzynkę tę położono w takiem miejscu, z którego wszystko było dokładnie widać. Przerażeni widokiem bracia, korzystając z chwili, w której ludzi nie było, wspólnemi siłami rozsadzili skrzynkę i rozpełzli się po całym tym okropnym domu, napróżno jednak, ludzie bowiem powróciwszy, wyłapali wszystkich, z wyjątkiem jednego, któremu udało się wysmyknąć przez niezamknięte drzwi, a ponieważ dom ów stoi niedaleko morza, brat zdołał, choć z wielkiem niebezpieczeństwem życia, dotrzeć doń i przynieść nam wieść straszliwą.
Kot morski podumał chwilę, a potem rzekł:
— Przyjemna ona nie jest! Ale widać takie wasze przeznaczenie! Na to ja nic nie poradzę.
— Nei, panie! — zaprzeczyły żywo węgorze, kiwając gwałtownie płaskiemi głowa-
Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/312
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.