Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ła biedną pujkę na ręce, krzycząc i przeklinając niewiadomego zabójcę.
Jak się już rzekło, koty nie cieszą się na Rybakach szczególniejszemi względami, ale rybaczki lubią mieć je w domu. Trzeba wiedzieć, że rybacy mają jedną, nader ciekawą właściwość: oto może być jakiś stary, połamany sprzęt zupełnie niepotrzebny i tygodniami całemi walający się na podwórzu, w sieni czy w pokoju. Ludzie go kopią, gdy im zawadza, a nie wyrzucają go na śmietnisko przez lenistwo. Ale niechno przyjdzie ktoś obcy i podniesie tę skorupę, czy co tam jest takiego, i zechce ją zabrać, odrazu usłyszy: — Co robisz? Doch to jest moje! — Bo jak tylko rybak zobaczy, że ktoś drugi rzecz podnosi, sprzęt niepotrzebny natychmiast nabiera dla niego wartości, chociażby nawet nie miał najmniejszego zamiaru go używać.
Tak było i z pujką.
Kotka niejednokrotnie gdzieś przepadała i nie wracała do domu aż po kilku dniach. Wtedy właścicielce jej było to zupełnie obojętne. Teraz jednak, gdy mogła podejrzewać, że ktoś jej rozmyślnie zranił pujkę, natychmiast wszczęła śledztwo.
Tu znowu rzecz dla wioski rybackiej charakterystyczna:
Zdaje się, że żywej duszy niema ani na placu, ani w uliczkach. Drzwi i okna poza-