Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bardzo się nudziła, jako że się na tem wszystkiem nic nie rozumiała, nigdy mu nie przeszkadzała i nigdy nie okazywała zniecierpliwienia. Przyszło jej raz na mysi, aby na tych „pięć minut“, na tę „chwilkę“, brać ze sobą książkę do czytania, po namyśle jednak porzuciła tę myśl. Prawda, na technicznych sprawach nie znała się zupełnie, w tych rozmowach nie mogła brać żadnego udziału, jednakże mimo to sądziła, że obowiązkiem jej jest cierpliwie i pilnie słuchać i starać się odgadnąć. Nie ulegało dla niej żadnej wątpliwości, że ten najdroższy jej brat w sposób bardzo systematyczny i gruntowny przygotowywał jakieś — oderwanie się od ziemi. W tem była cała jego dusza, wszystkie myśli — zaś ona czuła, że tu właśnie jest największe niebezpieczeństwo i że dlatego należy jej czuwać. Marjan, zdawało się, myślał tylko o jakichś poprawkach i ulepszeniach i sprawy nawet nie zdawał sobie z tego, do jakiego stopnia otchłań błękitna wciąga go w siebie. Siostra, kochając go i rozumiejąc, spostrzegła, że on, nieświadomie nawet, gotuje się gorączkowo do ostatecznej wyprawy w Nieodgadnione.
Cicha, wierna, kochająca i gotowa do czynu — czuwała.

I dlatego nietylko, że łagodnem, pieszczotliwem słowem uśpiła teraz brata, ale rada była, że siedzi tak w tym jego pokoju, wżywając się w atmosferę, która niewątpliwie pełna była jego zamiarów, marzeń i myśli. Sądziła, że te myśli podsłucha, że one się jej, być może, objawią. Wodziła oczami po ścianach, myśląc o najmniejszym przedmiocie, na którym wzrok jej spoczął — a po-

18