Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tatusiu! — rzekła na to córeczka z łagodną wyrozumiałością — Trzeba iść z postępem!
— Ależ, dziecko! — wykrzyknął ojciec — Czyż wojna i ciągła myśl o wojnie jest postępem?
— Trzeba się emancypować!
— Stając od powicia w szyku wojskowym? Nie rozumiesz, co mówisz.
Kiedyindziej Kasieńka oświadczyła, że:
— Dzieła kultury są zimne i dzisiejszego człowieka nie pociągają.
Pan Piekarski przeraził się.
— To już bluźnierstwo! — zawołał — Co za bałwan ci to powiedział! — Dziewczyno! Przecież nawet bolszewizm Lenina jest dziełem kultury, dzieckiem różnych systemów filozoficznych, nauk i badań społecznych, których bez kultury nigdy nie dałoby się przeprowadzić.
Ale Kasieńka zbyt mało umiała, aby to mogła zrozumieć. Wykręciła się od dyskusji i zaczęła patrzeć na ojca jak na człowieka z czasów przedhistorycznych. A pan Piekarski to czuł i cierpiał z tego powodu, ale nie pytał już o nic, bo się bał, że gdy się dowie wszystkiego — życie mu zbrzydnie. Nie chciał dziecka stracić. Nie miał na córkę wpływu, pragnął jednak na wszelki wypadek być przy niej blisko. Rozmawiali tedy przeważnie o rzeczach obojętnych.
Dziś Kasieńka zapytała go nagle:
— Tatusiu, ty znasz pana Polatę, tego poetę, który mieszka pod „Gwiazdą“?