Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez dłuższą chwilę trwało milczenie.
Odezwał się olbrzym:
— A pan nie myśli, że wreszcie chłop doprowadzi to wszystko do porządku?
— Może być! — zgodził się poeta.
— Musimy już iść! — zwrócił się Jeleń do towarzyszów.
— Dokąd? — jeśli można zapytać? — zagadnął przez ciekawość Polata.
— Mamy zebranie wieczorem. Zwykle w niedziele odwiedzamy znajomych, a wieczorem zbieramy się w organizacji.
— Więc klub?
— Tak. W tygodniu nie mamy czasu, pracujemy.
Wyszli, wyprostowani, barczyści, wysocy, spokojni.
— Cholery! — zaklął Polata, patrząc za nimi z zazdrością — Ci wiedzą, czego chcą.
— Co nie każdy może o sobie powiedzieć! — dodał pan Brat.
— Tacy swobodni, pewni siebie!
— Bo są u siebie, na swoim gruncie! — zabrzmiała odpowiedź.
— A jak poprawnie się wyrażają! — dziwił się Polata.
— Prosta rzecz! — zaczął po chwili milczenia pan Brat — W domu, między sobą, mówią gwarą. Ale gdy który z nich nauczy się z książek