Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Naprawdę, kobieta? — zapytał naraz pan Piekarski — Ej, czy się pan nie łudzi?!
— Rajski ptak! — wyszeptał z zachwytem młody człowiek — Zaiste — rajski ptak!
— To — prędzej! — przyznał emeryt.
Zapadła cisza.
Polata odebrał oberżyście fotografję, usiadł przy jednym ze stołów i ukrył twarz w dłoniach.
— Musi pan być bardzo szczęśliwy, mając tak piękną narzeczoną! — zakonkludował pan Brat.
— O, bardzo! — jęknął ścicha poeta — Niesłychanie!
W głosie jego zabrzmiał głęboki ból i smutek.
Szczęknęła klamka w drzwiach.
Wszedł chłop w butach z cholewami, w grubej kurtce i w czapie z nausznikami, wypił mały kieliszek wódki, zapalił papierosa i wyszedł.
Znowu zaczął wyć wicher.
Polata wstał, wziął fotografję i wyszedł do alkierza.


VI.

Starsi panowie siedzieli w milczeniu.
Nie potrzebowali mówić. Wiedzieli, co mają o tem wszystkiem myśleć. Różnica była tylko ta, że gdy pan Piekarski, jako człowiek światowy i bywały, widywał nieraz takie zjawiska i z pewnością miał o nich wyrobiony sąd, pan Brat nie myślał o niczem, jak tylko o niewysłowionem,