Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co pani przez to rozumie? — zaniepokoił się Polata.
— Nic innego, jak tylko to, co powiedziała! — zapewnił go pan Piekarski — Niech pan będzie spokojny, ona nie jest fałszywa.
— Nic podobnego nie myślałem! — oświadczył z mocą młody człowiek — Ale do rzeczy. Przy pisaniu filmu musi się pani kierować przedewszystkiem światłem i linją. Tworzy pani z światła i z linij. Nie wiem, czy pani zdaje sobie sprawę z płaszczyzn linjo-twórczych. Nie wolno nigdy zapominać o tragicznym splocie, o awanturze, jaka może powstać ze złej, niestosownej linji w tych płaszczyznach światła. Gdy pani naprzykład, tworzy w filmie naturę —
— To jest... przyrodę? — bąknęła Kaaieńka, sięgając po szprotki.
— Niech będzie przyroda! — ustąpił z łatwością poeta — Więc, gdy pani tworzy przyrodę, musi pani tchnąć w nią filmowego ducha!
— Słyszysz, dziewuszko? — napomniał pan Piekarski córkę — To przecież wszystko jasne jak słońce i proste jak drut! Ale uważaj, bo teraz dopiero przyjdą prawdopodobnie rewelacje.
— Musi pani zwrócić uwagę przedewszystkiem na język filmowy! — mówił wieszcz płynnie, lecz jakgdyby czemś skwaszony — Daje on możliwości dotychczas jeszcze mało komu znane i zaledwie przeczuwane. Najmniejszej wątpliwości