Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —

rzecz polega na tem, aby się bardzo a bardzo podobać i stosownie do tego dać ocenić. Jednakowoż w interesie giejszy leży właśnie jak najlepsza reputacja, która pozwala jej bywać w świetnych towarzystwach i stykać się z możnymi tego świata.
W pierwszorzędnych restauracjach japońskich są wszędzie małe estrady, przygotowane dla ewentualnych popisów tych wytwornych a bardzo kosztownych osóbek. Tam one tańczą lub śpiewają.
Z Europejczykami nie wdają się. Ani anglo-saski marynarz ani argentyński eksporter nie będzie szukał u giejszy poezji, nie będzie zachwycał się jej „utami“. Nie zna przecie języka i nie reaguje na japońską poezję. Dlatego prawdziwą giejszę można zobaczyć tylko w towarzystwie japońskiem.
To, co ja widywałem, to były zwykłe tancerki, w stosunkach z cudzoziemcami prawdopodobnie nie tak trudne ani grymaśne, ale niemniej miłe. Ponieważ wiem, że takie szczegóły przeważnie interesują, opiszę rzecz dokładnie.
Cudzoziemcy — przypuśćmy dwaj, bo samemu nieprzyjemnie — wołają „riksze“ i każą im jechać do giejsz. „Riksze“ pojmują natychmiast, z wesołem współczuciem kiwają wyschłemi głowami, szczerzą zepsute zęby, otulają nogi szczęśliwców pledami i wiozą ich w tajemniczy labirynt uliczek ciasnych, ciaśniejszych i wreszcie najciaśniejszych. Naturalnie, szelmy obwożą głupich cudzoziemców Bóg wie którędy, byle tylko ta jazda jak najdłużej trwała i byle jak najwięcej wyłudzić — pięć „sen“ lub dziesięć „sen“ więcej, to już wielka historja! W tejże najciaśniejszej ulicy zatrzymują się naraz przed jakimś domkiem, w którego otwartych drzwiach widać — niby u nas oleandry — niziutkie,