Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



W PAŃSTWIE WSCHODZĄCEGO SŁOŃCA.
Życie w hotelu japońskim. — Przy kominku. — Europejczycy w Japonji. — Bankiet japoński. — Lech, Czech i Rus. — W barze.

Czytelnik z pewnością będzie mi wdzięczny, jeśli, zamiast nudzić go odcyfrowywaniem „Starej Japonji“ i powtarzaniem legend lub też „wnikaniem“ w duszę japońską, niezmiernie problematycznem wobec nieznajomości języka, wezmę się do rzeczy poprostu i opowiem o tem, jak cudzoziemiec w Japonji mieszka, jak żyje, jak się czuje i co go uderza. Kto jest ciekawy impresyj literackich, niech czyta Lafcadia Hearna, jedynie pod tym względem miarodajnego.
Jak to już zaznaczyłem, mieszkałem w Hotelu Cesarskim, uważanym w Japonji za jeden z czterech cudów Tokja. Jakie są te inne trzy cuda — nie wiem. Hotel, okazały choć brzydki, w stylu mniej więcej lat 90-tych, leży niedaleko dzielnicy urzędowej i „Ginzy“, najruchliwszej w Tokjo ulicy handlowej, gdzie mieszczą się też biura najpoważniejszych firm. Prócz tego, aby prawdę powiedzieć, hotel ten mieści się w dzielnicy pewnego gatunku „giejsz“, o czem jednakże publicznie się nie opowiada i o czem też cudzoziemcy prawdopodobnie nie wiedzą. Ale ja się przekonałem.
„Hotel Cesarski“ zorganizowany jest na sposób amerykański, to znaczy, bierze się pokój wraz z cało-