Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 54 —

Niedaleko nas była grupa rosyjska i oczywiście Słowianie z miejsca zaczęli się kłócić. Mianowicie Rosjanie wykazali — jak zwykle — ordynarnie imperjalistyczne dążności, zażądawszy, aby Czesi przyłączyli się do nich i szli razem z nimi jako jedna grupa. Jakże Czesi nie zaczną kląć! Oni, żołnierze, mieliby się przyłączyć do tego cyrku, do tych tańczących małp, poprzebieranych za kozaków, do tych „burżujów“, do tej hołoty, która pozwoliła bolszewikom oddać Rosję na usługi Niemiec a sama uciekła? Co to to nie!
Emigranci rosyjscy, wśród których było też dużo żydów i żydówek, z radością skorzystali z nadarzającej się sposobności, przybrali kilka wozów kwiatami, poprzebierali się za różnych „Tarasów“ i „lichych kozaków“, zwłaszcza panny poprzywdziewały co krótsze spodeńki i lakierowane buty na chude łydki w ażurowych pończochach, i z wielkim gwałtem, śpiewaniem i „trepakiem“ na ulicy, ruszyły reprezentować Rosję. Japończycy patrzyli na Moskali jak na tańczące niedźwiedzie, a Czesi spluwali z irytacji.
Poszliśmy osobno i jak najdalej od Rosjan.
Dzień był chłodny, lecz cichy, słoneczny, jasny, morze gładkie jak zwierciadło, na horyzoncie zlewało się z niebem w jakąś otchłań buro-perłową, w której rysowały się niewyraźne kontury dalekich, olbrzymich statków wojennych. U wyjścia z portu na błękitnej fali tańczyły dwie „boje“, czerwona i biała. W powietrzu od samego rana szybowały cztery hydroplany ścigane przecudnemi japońskiemi rakietami dziennemi. Jedne z nich rozpryskiwały się z hukiem w olbrzymie białe chryzantemy, rozkwitające okazale na niebie, drugie wyrzucały w powietrze flagi państw sojuszni-