Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 46 —

gnięci między dyszle, razem z temi wózeczkami tworzą nierozdzielną całość i wyglądają jak jakieś dziwne owady lub pająki. W powietrzu mnóstwo drutów i przewodów, szyldy pionowe, różnobarwne i zapisane złotemi lub czarnemi charakterami chińskiemi, reklama silnie rozwinięta, przechodnie przeważnie w strojach narodowych, ciemnych i w sandałach, na ulicach i placach gdzieniegdzie policjant w granatowym uniformie i w kaszkiecie, z bardzo srogą i służbistą miną i z krótką szablą w jasnej, metalowej pochwie u boku.
W hotelu przeszedłem natychmiast pod opiekę czeską. Po jednym wyjeżdżającym właśnie do Ameryki kapitanie czeskim objąłem pokój, od dra Niemca dostałem wszystkie informacje i zapewnienie, że mi w moich kłopotach i staraniach pomoże, a oprócz tego zaproszenie na uroczystość zwycięstwa, w której dnia następnego Czesi korporatywnie mieli w Jokohamie brać udział.
W tm sposób odrazu znalazłem się w „czeskich sferach dyplomatycznych“ w Japonji i mogłem się przyjrzeć, jak się Czesi tam organizują i zabierają do rzeczy.
— Naturalnie, oni są wszędzie! — słyszę ironiczne uwagi.
Istotnie, jest ich trzy razy mniej od nas i rzekomo są mniej od nas zdolni. Chętnie się na to zgodzę. Jakim sposobem zaś dzieje się, że mimo wszystko oni zwykle są wszędzie tam, gdzie tego ich interesy wymagają, a my nie, to już jest tajemnica, nad którą wolę się nie zastanawiać, mogąc mówić o rzeczach przyjemniejszych.
Kapitan dr. Niemec, za moich czasów przedstawiciel dyplomatyczny Rzeczypospolitej czesko-słowackiej w Tokjo, był przed wojną koncypjentem ad-