Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ciach, a na ziemi — jakby kto rój gwiazd srebrnych rozsypał, tak coś dzwoni i dzwoni dokoła... Rozdzwoniona, dźwięczna zima... Saneczki pędzą na dół, wyrzynając srebrne blizny w wyświechtanym torze... Staw zamarznięty. Gdzie się podziały łabędzie ze stawu? Któż podczas wojny myśli o łabędziach w parku!
— Do pioruna z wojną! — mruczał Niwiński.
I przyszło mu naraz na myśl, że panna Olszewska z pewnością byłaby jego zdania.