Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ach, ty piszesz pamiętnik? Nie wiedziałem o tem. Oddawna prowadzisz te notatki ?
— Od początku wojny.
— Fiu, to może być bardzo ciekawe. Właśnie ja z tymsamym zamiarem tu przyjechałem. Muszę uporządkować fakty, zestawić jakoś. Doprawdy, żyje mi się jak w bajce — nic nie rozumiem... A ty dużo rozumiesz?
Usiadł koło niej i wziął .do ręki jeden zeszyt.
— Można?
— Proszę.
Czytał jakiś czas, poziewając i sapiąc. Nagle spytał:
— Hela?
— No?
— Słuchaj, co to jest: Palono również wokoło Lwowa, ciągle widać było łunę...
— No, może nie?
— Przypuśćmy, ale cóż ty piszesz dalej: Spalono Janów, słynny z miodowni i pięknego stawu. Żołnierze rżnęli szablami miód i napełniali nim tornistry. Prawdziwy wandalizm tak, iż przychodzi na myśl pytanie: „Ludzie czy szakale?"
Opuścił zeszyt i wpatrzył się w Helenkę. W oczach jego było tak komiczne zdumienie, że dziewczyna się zaniepokoiła.
—- Czegóż ty tak na mnie patrzysz?
— Bo jestem przerażony. Przecież Janów słynny jest nie ze stawu i miodosytni, lecz z tego że go król Jan III. założył, jak Wilanów, a w miodosytni wyrabia się miód do picia, którego szablami krajać nie można...
— E, bo ty w takie szczegóły wchodzisz...
— Słuchaj, Hela, a ty bardzo lubisz miód?
Oczy jej stały się słodkie. Uśmiechnęła się i mlasnęła zcicha.