Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mieć wartość! Zważcież, czy wielką oddacie Polsce przysługę, zwożąc do niej napowrót nie ludzi doskonałych, oczyszczonych i nawróconych, ale kupy starych łachmanów z niewyczyszczonemi plamami wszystkich starych grzechów, pomnożonych o nowy upadek wygnania.
Radca, słuchając tej przemowy, przez długi czas poprawiał pince-nez na nosie, zasłaniając sobie w ten sposób twarz ręką, wreszcie wstał, pokręcił się po pokoju i założywszy ręce na plecy, oparł się o róg pieca.
— Ta — robiło się, co się mogło. Ale niech mi pan doktor wskaże jakąś konkretną kwestję, bo to wszystko z gorącą swadą Skargi wypowiedziane, choć i trafia mi do serca, jednakże nie przedstawia się w uchwytnym kształcie...
— Ta joj, ta dajcie już spokój, nie kłóćcie si — zniecierpliwiła się pani Skowrońska. — Funiek, nie gadaj do nich! Ta pijcie panowie kawę, bo wystygnie !
— Niepokojący człowiek — rzekł sobie w duchu radca Kondolewicz. — Trzeba go ujeździć!
— Jednakże, jak się Józefowi teraz oczy świecą — pomyślała Helenka, spojrzawszy na niego.