Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wie pan? Mam pomysł na sztukę! — pochwalił się Niwiński. — Niech pan sobie wyobrazi: Do takiej kuchni wygnańczej jak oto ta, w przeddzień wilji, przyjechali jacyś wygnańcy z daleka, z Syberji powiedzmy. Mąż — cieśla — z żoną i dzieciątkiem, z Łowieckiego. W gminie biedno, ale przecież ten jakiś Dyrcz, zdobył trochę mąki pszenicznej i mleka na strucle — a o mleko trudno. Tymczasem nowoprzybyła karmi, ą że jest zdrożona i trochę chora, bardzo potrzebuje mleka. Odbywa się narada Dyrcza z Michalinką i Szypułą, narada w trzech djalektach — lwowskim, mazurskim i śląskim — i na skutek uchwały tych trojga, Dyrcz połowę mleka oddaje matce karmiącej dziecko. Potem wszyscy wychodzą, a tylko Dyrcz, w białym fartuchu, chowa gdzieś zarobione ciasto, a potem usiadłszy na ławie, zmęczony całodzienną bieganiną, zasypia. I teraz dopiero zaczyna się historja.
Tył sceny rozsuwa się. Widać nocny pejzaż polski — wieś, pogrążona we śnie. Słychać grzmot dział, widać na horyzoncie szrapnele. Psy ujadają. Dyrcz chodzi po kuchni, jakby celebrował — jestto napół ksiądz, napół chłop. Zjawiają się różni ludzie: szpieg rosyjski i niemiecki, podjazd kozacki, jacyś uciekinierzy — wszyscy, jak w dym, wołają o nasz polski chleb, wszystkim pachnie ciasto, zarobione i schowane przez Dyrcza. On daje. Bitwa się zbliża, ludzie uciekają — znane nam dzieje. Moskale chcą palić wieś, podpalają, chcą lud uprowadzić, kogoś tam wieszają — przyszli Węgrzy — pola, wieś, przyszli i Niemcy, znów rekwirują, rozstrzelali kogoś.
Trzeci obraz : Wieś między okopami. Z obu stron ogień. Ludzie z ziemianek przychodzą po chleb do Dyrcza — a jemu, choć on chleb wciąż wypieka, ciasta zarobionego nie ubywa. Przed drzwiczkami pieca kuchennego, chcąc się ogrzać, schodzą się ranni żołnierze z trzech armji — wszyscy trzej Polacy. A Dyrcz wszystkich obdziela. Aż wreszcie karczmarz we wsi, dowiedział się o cudzie. Przyszedł