Strona:Jerzy Bandrowski - Pielgrzymi.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żonę — i tak po piśmie się doszło. Chłopi to byli, podmówieni przez Bawiołkowską...
— Ale Bawiołkowską Pan Bóg za moją krzywdę ciężko pokarał — stwierdziła z zadowoleniem pani Skowrońska. — W Sośnicy, niedawno temu dwie dziwki kuchenne pokłóciły si z nio i tak ją sprały, że nie daj Boże! Jedna czymała za łeb, a druga biła po łbie wałkiem do ciasta...
— Jak to elegancko rozprawiają się ze sobą delikatne niewiasty! — uśmiechnął się milczący dotąd Niwiński.
— O, to straszny naród ! — mruknął Skowroński.
— A jakże w Biełowie państwu się powodziło — zapytała Helenka-
— Z początku było dobrze. Kondolewicz wciąż chodził za mną i kadził, sam zapowiedział ludziom, że co ja każę, to si ma zrobić. Ali i tam były przykrości. W gminie było kilka takich panienek ze Lwowa.
— Ta jakich panienek 1 — skrzywił się Skowroński.
— No, prostytutki były i te bardzo dokazywały.
Szczególnie im do smaku przypadła huśtawka, a zwłaszcza już jedna — przezwała się po rosyjsku Mura — wciąż si huśtała na tej huśtawce i wyśpiewywała na cały głos „Huśtaj mi Jasiu". Ja nie wiedziałam, co si dzieji, bo cały dzień zajęta byłam w kuchni, a już Kondolewicz ani chwili wytchnienia mi nie dawał, wciąż nową robotę wymyślał, tak, że z kuchni nie wychodziłam. Ale przeci raz wyszłam na spacer, wracam i widzę: ta na huśtawce cudów dokazuji, a tu Kondolewicz, Szypuła, Kłeczek, cała młodzież — wszystko si zbiegło i podgląda mój panie, takie świństwo w gminie. Więc narobiłam krzyku, w nocy odczepiłam huśtawki i skończyło si. Naraz wybuchła awantura. Któryś z chłopów przyszed do kuchni, a że ja wody ni miałam, więc powiadam mu: — Moiściewy, nic nie robicie, moglibyście choć wody