Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rządzeń moich trzymać się nie myślą, a następnie i nie mogą, choćby chcieli... O, znakomita wódka!
— Może jeszcze jeden?
— Z przyjemnością... A wkońcu, wracając do tematu: cóżby człowiek był wart, gdyby nie pracował nadarmo? Dobry wieczór! — zwrócił się do wchodzącej pani Śnieżkowej. — Nie bierze pani za złe staremu kawalerowi?
— Ależ przeciwnie, za złe brałam, że się doktór nie pokazuje... Możnaż to tak od sąsiadów stronić? Niechże pan siada, w tej chwili podam herbatę.
Służąca wniosła samowar; Śnieżkowa zaczęła się krzątać.
— Co nowego we dworze? — pytał Bryl. — Zdrowi?
— Dzieci zdrowe. Pani Helena miała dziś migrenę.
— To powietrze tak działa... brak słońca, wilgoć... a panna Henryka?
— Zdrowa, wesoła, jak zwykle.... W tych dniach wyjeżdża do Szwajcaryi... Pani Helena odwozi ją.
— A pan nie wyjedzie nigdzie tego roku, doktorze? — spytała Śnieżkowa.
— Nie. Rezygnuję. Jestem, jak to, mówią „Europamude“. Nie należy do przyjemności, być ciągle przejezdnym, witanym jedynie przez hotelarzy, kelnerów i portyerów. I cóż tam można zobaczyć? Świat z okna wagonu...