Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie czernionych i nienaturalnych, rzuciło im w reszcie życie marną jałmużnę.
Dzięki wpływom swego ostatniego chlebodawcy, bogatego właściciela dóbr, dostał Śnieżko posadę nauczyciela ludowego w niewielkiem, górskiem miasteczku.
Była to nędzna, wiecznie zabłocona dziura, której jedynem ożywieniem były tygodniowe jarmarki, kończące się zwykle kilkudziesięciu małemi łub jedną ogólną bójką. „Inteligencyi“ było niewiele. Ksiądz, doktór, poczta, kilku oficyalistów prywatnych i dwór.. Wyjąwszy dwór, gdzie Śnieżko był nauczycielem, nigdzie nie bywali. Pędzili życie ciche, rozkoszując się spokojem, który osiągnęli po tak długiej tułaczce.
Młodą parą o siwych włosach zrazu bardzo się zajmowano, ale Śnieżko cieszył się zbyt wielkim szacunkiem, aby ktoś mógł sobie pozwolić na złośliwe przycinki w jego obecności, o dziesięć zaś lat starsza od niego Śnieżkowa znosiła wszelkie złośliwości z taką uległością i tak naturalnie, że zostawiono ją wkrótce w spokoju.
Materyalnie powodziło im się stosunkowo nieźle. Pracowali oboje, a potrzeby mieli małe.
Śnieżkowa grywała na fortepianie, szyła, dawała lekcye na leśniczówce, zajmowała się gospodarstwem, Śnieżko zaś, o ile nie był zanadto zmęczony, oddawał się swojej ulubionej pracy.
Było w nim coś z poety. Ogromnie kochał świat,