Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziadziu!
— Co?
— Ja się nudzę... Niech mi dziadzio opowie bajkę!
— A będziesz grzecznie słuchał?
— Będę.
— No, to bądź cicho!
Dziaduś głaszcze go po główce. Takie włosy miała nieboszczka...
— Daleko, daleko był jeden święty zakonnik — zaczyna cichym głosem. — Był taki święty, że ptaszki nawet nie bały się go, latały ćwierkając koło jego głowy, siadały mu na ramionach lub na dłoni, dziubiąc okruszyny chleba, które im podawał.
— A to był dobry święty! — chwali Ada.
— A dobry. Nazywał się święty Franciszek...
Ada słucha. Z drugiego pokoju wkradł się za nim cicho Białas, wielki angorski kot, ulubieniec Dziuni. I on podszedł ku dziadzi, a mrucząc swój pacierz, ociera się o jego nogę, błyszczącemi oczami rozgląda się w zmroku i przez życzliwość dla Ady słucha cierpliwie legendy o świętym Franciszku...