Strona:Jerzy Bandrowski - Osaczona i inne nowele.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A tymczasem jesień jest nudna, jak zestawianie rocznego bilansu.
— Doktór jest niesprawiedliwy! — odezwała się pani Helena. — Jesień jest dobra i piękna ze swem bladem światłem, spłowiałem niebem, z tem smutkiem i melancholią opustoszałych pól i nikłą wonią konających kwiatów... pora wspomnień doktorze...
— A pan co powie, panie Śnieżko?
— Nie znam śmierci w naturze, znam tylko ciągłą przemianę jednego i tego samego życia, które ubóstwiam...
W tej chwili zabrała głos pani Śnieżkowa i zaczęła się szeroko rozwodzić nad porami roku wogóle, nad jesienią zaś w szczególności; porównywała jesień z wiosną, utyskiwała na niestałość pogody w górach i w reszcie udało jej się zaplątać w swoje zajmujące „plaidoyer“ doktora Bryla, który dał się złapać, nieostrożnie zaoponowawszy.
Bryl, odpowiadając jej, zrównał się z nią, zaś Śnieżko szedł z tyłu z paniami.
Może nieumyślnie, a może z właściwej kobietom złośliwości, pani Helena zwolniła kroku, tak, że po chwili została znacznie w tyle za panią Śnieżkową. Doktór Bryl, który czasami miewał napady rycerskości Pierrot’a, bawił ją po swojemu. Widać było, jak, zerwawszy przekwitłą różę, podawał ją pani Śnieżkowej z przesadnie okrągłym gestem, jak,