Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mylisz się! — zaprzeczył Niwiński — Stary militaryzm jest już złamany. Armja nowa musi być armją demokratyczną, składającą się z żołnierzy uświadomionych, inteligentnych, z wolnych obywateli, inaczej nie wytrzyma wojny, nie opanuje techniki. Patrz na Czechów.
Kapitan przerwał z grymasem lekceważenia.
— To nie jest żadna armja! Oni chcą mieć armję, niby mają ją, mają wszystkie instytucje, ale nie wiedzą, jak się to robi.... Niema u nich organizacji, bo oni się na organizacji armji nie znają, nie umieją nic... Nie mają oficerów sztabowych... Mnie wcale Czesi nie imponują...
— Nie idzie o to. Oczywiśie, w organizacji naśladują Austrjaków i Rosjan, ale widzisz — oni starają się wytworzyć swoją własną dyscyplinę...
— Wielkie rzeczy! To głupie „bracie!“ To nie jest jeszcze żadna „nowa dyscyplina“ —
— A przecie rzecz, która dziś jest zupełnie naturalna, była nie tylko nowością, ale ideowym fundamentem legionów Dąbrowskiego: Oficerem w legjonach mógł być nie tylko szlachcic, ale i mieszczanin i chłop... Zasada demokratyczna, rozszerzenie armji na cały naród, pierwszy krok do stworzenia armji narodowej...
— Armja powinna być tylko dobrze zorganizowana! — żachnął się sztabowiec — Reszta to tylko dla zabicia czasu, dla propagandy. Daj mi dobrych oficerów, to ja ci z murzynów zrobię pułk Krakusów.
Po drodze przyłączył się do misji oficer werbunkowy, objeżdżający linję.
Stary „legun“, Piłsudczyk, z ledwie widzialnemi na rękawie dwoma srebrnemi paskami, od