Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
I.
Jak się znalazłem nad morzem.

Wspomnienia swoje, trudy i liczne ciekawe przygody spisuję dla wszystkich tych chłopców, którzy tęsknią do morza polskiego, kochają je i chcieliby je poznać. Opowiem im wszystko, czego się na niem nauczyłem, co widziałem i co przeżyłem, opowiem poprostu jak się opowiada braciom.
Nazywam się Jan Morski, jestem marynarzem polskim i służę swej Ojczyźnie na morzu i w dalekim świecie pod banderą z Białym Orłem w czerwonem polu. Dumny jestem z tego. Pochodzę z biednej ale uczciwej, starej rodziny polskiej. Ojciec mój zginął podczas Wielkiej Wojny, gdy jeszcze byłem dzieckiem. Słodka moja mamusia osierociła mnie, jako małego chłopczyka. Wychował mnie stryj mój, inwalida wojenny, który utrzymywał się ze sprzedaży tytoniu w małem miasteczku prowincjonalnem, ze szczupłych swych dochodów dodając, co było koniecznie potrzeba, do trzydziestu złotych pensji miesięcznej, jaką po ojcu miałem pobierać aż do dojścia do pełnoletności. Dzięki tej pomocy zacnego stryja, którego też jak drugiego ojca kochałem, mogłem uczęszczać do gimnazjum, po którego ukończeniu miałem zamiar wstąpić do szkoły Podchorążych, albowiem bardzo pragnąłem zostać żołnierzem. Niejednokrotnie, chcąc stryjowi ulżyć prosiłem go, aby pozwolił mi wstąpić do szkoły kadeckiej po ukończeniu czwartej klasy gimnazjalnej, co byłoby oszczędziło mu wy-