Strona:Jerzy Bandrowski - Na polskiej fali.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

morskie. Tonuje się też żagle, aby były odporniejsze przeciw wilgoci.
I w wędzarniach można zauważyć wzmożony ruch. Wozy zwożą wciąż drzewo potrzebne do wędzenia i całe stosy mniejszych i większych skrzynek ze świerkowego drzewa, prócz tego blaszane puszki na marynaty. Zajeżdżają jeszcze nieraz wozy z węgorzami lub z fląderkami, ale wszyscy patrzą tylko, z której strony wiatr wieje i kiedy wreszcie rozlegnie się wesoły okrzyk:
— Juchhu! Są bretlindzi!