Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Bandrowski - Bajki ucieszne.djvu/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

WSTĘP.

Bajki! Nie pora na nie chyba! Baśnie,
Gdy romantyzmu kwiat błękitny gaśnie,
Kiedy zdobyte przestworza, błękity, —
Gdy — mówią — biegun północny odkryty!

Bajki! Jest ich niemało dzisiaj właśnie...
Obywatelska cnota, cześć, uczucie,
Hehe! Kiwanie palcem w ciasnym bucie...
Ja wierzyć już nie mogę w stare baśnie...

Pierrotów stado pstre iskrzące hasła
Jak szklanne kule miota ponad głowy —
Ta świeci, skrzy się ta, a ta już zgasła —
Żongler i kuglarz — ludu prorok nowy!

Widowisk żądna ogłupiała tłuszcza
Ubóstwia race, które szalbierz puszcza;
W szynkowniach wieszcze — niczem nędzne grajki,
Dusza, prostota serca — bajki, bajki!...