Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

HALICKI: Owszem, w komplecie. Masz je przed sobą.
WAJS: Łuka, to wszystko jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe, zaczynam wierzyć w socjalizm. Moi koledzy, a zwłaszcza koleżanki, będą zachwyceni, że poznają cię osobiście.
HALICKI: Dziękuję w imieniu "non consumatum."
WAJS: No właśnie! Ciekawa historia, wiesz, o co poszło?
HALICKI: Andrzejku, ja jestem tylko Hermesem.

Niebawem tamte dwa auta. Facet, który omal nie wpadł pod samochód, otrzeźwiał na tyle, iż może się utrzymać na nogach /nieco później okazuje się, że jest to bawiący w Warszawie na delegacji kierownik wydziału propagandy Komitetu Powiatowego w jednym z miasteczek na Pomorzu Szczecińskim, miał wracać do siebie nocnym pociągiem/. Natomiast nieźle podpici są obaj młodzi milicjanci, zanim wyruszono do Jabłonny roztropny Marek Kuran podskoczył do "Delikatesów" na placu Zamkowym, zaopatrzył się w butelkę "Pejsachówki" /75%/ i po drodze zdążył obu chłopców uodpornić na ich skontaktowanie się z rzeczywistością oczekującą w Jabłonnie.
Grupka podstarzałych aktorów coraz bardziej zdziwiona i przepłoszona, choć trochę ich uspokaja więcej niż grzeczne powitanie ze strony Łukasza Halickiego.
KRYSIA FORMIŃSKA: Serwus, Jędrek! Popatrzcie, gdzie się rodziny nie spotyka?
ANDRZEJ WAJS: Nie gdzie, a po co?
KRYSIA FORMIŃSKA: Wesz, co ty jesteś? Świnia, i do tego cholernie staromodna. Papy nikt ci nie każe lubić, ja też za nim nie przepadam, ale do mamy mógłbyś się czasem odezwać.
ANDRZEJ WAJS: Rodzinna scena?
KRYSIA FORMIŃSKA: Głupi jesteś albo głupiego udajesz.
ANDRZEJ WAJS: To nie jest sprawa głupoty czy mądrości, miła siostrzyczko. Ja po prostu serca nie mam.
KRYSIA FORMIŃSKA: Zgrywasz się!
ANDRZEJ WAJS: Konstytucja nie zabrania.
KRYSIA FORMIŃSKA: Ale po co?
ANDRZEJ WAJS: A po co gówno śmierdzi, a róża pachnie? Ty się nigdy nie zgrywasz?
KRYSIA FORMIŃSKA: Stuknij się! ja siebie zanadto cenię, żeby się zgrywać.
ANDRZEJ WAJS: To kłamiesz.
KRYSIA FORMIŃSKA: Oczywiście. Jeżeli mi jest wygodnie, to kłamię. Ale to jest co innego.

Toast Łukasza Halickiego w okrągłej sali pod niebiańską kopułą, gdy się już wszyscy goście zgromadzili:
— Szanowni państwo! pewne okoliczności nieprzewidziane sprawiły, iż pani Monika Panek oraz pan Konrad Keller polecili mi, abym w ich imieniu powitał państwa oraz przeprosił, iż są nieobecni, nie mogąc się tym samym podjąć zaszczytnych i miłych obowiązków gospodarzy /tylko wśród aktorów starych poruszenie/. Niestety, gospodarzami w dniu dzisiejszym być nie mogą, ponieważ — to również polecili mi Państwu oznajmić — małżeństwo ich na skutek obopólnego porozumienia zostało odwołane. Nie spełniło się. Non consummatum. Ponieważ jednak w czasowniku "spełnić" i w jego formie rzeczownikowej "spełnienie" kryją się tak wieloznaczne treści, wśród nich i smutek wynikający z krańcowego wypełnienia i ostatecznego zakończenia, iż nie wydaje się, aby nie pokrzepił nas na duchu i ciele toast wzniesiony za wszelką pomyślność niespełnienia — — — — — — — — — — — — — — — — — — — —