Strona:Jerzy Andrzejewski - Miazga cz. 3.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

OTOCKI: Jak się masz, Moniczko?
MONIKA: Dziękuję, mam się bardzo dobrze. Natomiast nie jestem pewna, czy możesz o sobie powiedzieć to samo.
OTOCKI: O! A czemuż to?
MONIKA: Wiem wszystko. Ta mała żmija nie omieszkała się pochwalić. Jestem zdumiona, tak zdumiona, że wolę nawet nie określać charakteru tego zdumienia. Powiem tylko tyle: wydawało mi się, że od ludzi, których uważałam za przyjaciół i którzy, jak mogłam sądzić, także i ze swojej strony za moich przyjaciół przynajmniej jak dotąd się uważali, mogę oczekiwać minimum lojalności i szacunku. Może się mylę, lecz do tej pory sądziłam, że jeśli się podejmuje jakieś decyzje, to informuje się przede wszystkim osobę zainteresowaną. Jakim prawem narażacie mnie, ty i Eryk, żebym się dopiero od jakiejś smarkatej musiała dowiadywać, że zdecydowaliście się na podwójną obsadę. Wstyd mi za was!
OTOCKI: Przepraszam cię, Moniko, ale nie bardzo cię rozumiem.
MONIKA: Jeszcze nie rozumiesz?
OTOCKI: Wspomniałaś o podwójnej obsadzie. Czyżby Beatka tak ci tę sprawę zreferowała?
MONIKA: Wybacz, ale teraz ja nie rozumiem.
OTOCKI: Czego?
MONIKA /po chwili/: Ach tak? Umówmy się zatem, że już rozumiem. Nie doceniałam cię, mój błąd. Pozwól jednak, że cię o jedno tylko spytam.
OTOCKI: Słucham.
MONIKA: Za kogo ty mnie właściwie bierzesz? Za kreaturę, którą można w TAKI sposób załatwiać odmownie i do tego ośmieszać?
OTOCKI: Nie denerwuj się, kochana Moniko.
MONIKA: Ja się nie denerwuję, JA PYTAM.
OTOCKI: Owszem, denerwujesz się. A tymczasem nikt nie miał zamiaru ani załatwiać cię odmownie ani tym bardziej ośmieszać. Sprawa jest rzeczywiście pod pewnymi względami trochę przykra i drastyczna...
MONIKA: Trochę?
OTOCKI: Ale jeżeli zechcesz ją rozpatrzyć obiektywnie...
MONIKA: Dość, nie wysilaj się. Nie mam ochoty wysłuchiwać twoich obłudnych racji obiektywnych. Chcę wiedzieć jedno: poza moimi plecami, bez mojej wiedzy odebraliście mi w ostatniej chwili rolę. Tak czy nie?
OTOCKI: Przyznaję, może zbyt późno, ale trudno, wiele złożyło się przyczyn, doszliśmy z Erykiem do przekonania, zresztą lojalnie stwierdzam: inicjatywa wyszła ode mnie, a jako dyrektor teatru mam chyba do tego prawo, otóż doszliśmy do przekonania, że przy koncepcji Eryka, zwłaszcza przy jego koncepcji postaci lady Mackbeth, lepiej się do tej roli nada dziewczyna typu Beaty. Zaufaj, Moniko, mojemu artystycznemu doświadczeniu, ale kiedy dokładnie całą sprawę przeanalizowałem, doszedłem do przekonania, że po kilku próbach, posiadając tak niezawodny instynkt, sama byś z roli zrezygnowała. Tradycyjną lady Mackbeth na pewno zagrałabyś wspaniale, ale nie lady Mackbeth Eryka, wierz mi, kochana Moniko.
MONIKA: Zatem to twoja decyzja ostateczna?
OTOCKI: Jeszcze mi będziesz za nią wdzięczna, zobaczysz.
MONIKA: Mam nadzieję, że Konrad nie został wciągnięty do tego spisku?