Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odkąd raz pierwszy w jasną księżycową
noc tyś tu zeszła, do tej mojej celi —
i przebudzona krzykiem mej tęsknoty,
która poznała, żeś to ty jest — złoty
anioł jej szczęścia
i dusza moja...;
od tej najświętszej i błogosławionej
chwili w me życie tęcze się wplatają
i biali anieli
pył mi słoneczny sypią na powieki!

IJOLA.

Dobrze ci ze mną?

ARNO.

Wznosisz mnie, uświęcasz,
i moc mi dajesz...
Tyś mej tęsknoty stała się wcieleniem,
z ciebiem utworzył to, czem dzisiaj żyję:
tę wniebowziętą Panienkę Maryję!

Ściąga zupełnie płótno z figury, na którą teraz właśnie księżyc pada.

O, patrz się na nią, patrz!
Niechaj twoje oczy,
którym ją dotąd skrywałem,
w strachu, by skazy jakiej nie dostrzegły
w dziele mych słabych rąk —,