Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czy godny już jestem. Nie wszystko jeszcze we mnie...

O. HILGIER.

Dziwne i poplątane to wszystko, co mówisz. To jedno wyrozumieć tylko mogę, że myśli i uczucia ważą się w tobie, jak ptaki, jak ptaki! co gniazda pod wieczór znaleść nie umieją! Bóg niech cię ma w swojej opiece! — Patrz na to niebo czyste i niezamącone! Wsłuchaj się w tę wielką ciszę wieczorną na ziemi! Leci ponad światem, — szerokie ma skrzydła, — jak cały widnokrąg szerokie... ta boża cisza błogosławiona. Z daleka idzie — za słońcem goniąc upalnem — z za borów gdzieś, z za miast, z nad mórz, których nie znamy, z krajów, o których myśmy może nie słyszeli. Bóg nam ją zsyła — na pocieszenie, na ukojenie, na uciszenie serca naszego! Niech się tak stanie! — Przyjąć ją tylko trzeba, przyjąć — tę ciszę bożą! — Niech się tak stanie! — Dobrze-ć z nią jest i błogo. Wiem, że jest dobrze... Z wielkiego ja rodu jestem — burzyła się we mnie dumna pańska krew, i niepokoje mnie gnały po świecie, ażem-ci nalazł przystań spokojną, ciszę niezmąconą, której i tobie życzę, mój synu..., sercu twojemu, sercu młodemu, które się lęka jeszcze i pragnie i niepokoi...

Kładzie mu dłonie na schylonej głowie.