Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
KUNO.

Szaleństwo! szaleństwo! — to przecież...

Urywa — nadsłuchuje. Odgłos jakiś na schodach.

Wstań i milcz. Już idą. Drzwi zarygluję.

Zasuwa wrzeciądze.
MARUNA zrywa się.

Stój! nie rób tego! ja nie chcę! Ja będę krzyczeć, że więzisz mnie przemocą!

KUNO.

Tak jest! przemocą cię więżę i — ratuję. Jesteś dziś nieprzytomna. Milcz, jutro będziemy mówić o tem wszystkiem — daleko stąd. Kazałem konie okulbaczyć...

MARUNA.

Ja nie chcę!

KUNO.

Musisz!

MARUNA.

Nie chcę! Puść mnie! Słuchaj! kochałam innego!

KUNO.

Milcz!