Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
WALA zrywa się i otrząsa.

A może to lepiej,
że jestem dzisiaj, jako ptak ten — wolny!
Zdechnę pod płotem? — tak mi się podoba,
i nic nikomu do tego! — Pluń, bracie,
na wszystkie dziewki! — Gdzież ten dzban u licha?
Próżny — do kroćset...! A wiesz, piękna była
i złotowłosa... Ani kropli wina? —
Taka podobna... Pójdź ze mną pod wiechę!
grosz mam — ostatni! — Prawie dziecko jeszcze,
a tak wabiła... Czart ją wziął już pewno!
Jagna... hej! Jagna...! Pić mam dziś ochotę,
aby zapomnieć... A te włosy złote...
Z niej tam już pewno djabeł ma pociechę...
Licho mnie zwiodło do tego klasztoru,
gdzie straszą widma... — Pod wiechę! pod wiechę!
a potem — na świat! —

Zwraca się ku wyjściu.
ARNO powstrzymuje go, zmieszany.

Stój! stój jeszcze chwilę...

WALA.

Czy chcesz iść ze mną?