Przejdź do zawartości

Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
O. DAMAZY.

Tak, nie dość jasna. Wy o wiarołomstwo
ją oskarżacie i jak wiarołomną
chcecie ukarać! — Ja z mego urzędu
w bożem imieniu, w imieniu Kościoła
cięższą podnoszę przeciwko niej skargę!

O. HILGIER.

Nie wiem...

O. DAMAZY.

Lecz ja wiem. Posłuchajcie jeno:
Przez jakie moce ta pani sprawiła,
że chłopię dla niej wzniosło zbrojną rękę
na pana swego? i przez jakie moce
zamknęła usta człekowi, co świadczyć
mógłby przeciwko niej, a wolał raczej
umrzeć, niż mówić? Czy to nie są czary?
i czy nie spada na nią krew tych ludzi? —
Słyszymy także, że po gzymsie gładkim
szła — i widziano ją nawet... Sędziowie!
ludzką tam sztuką przejść jest niepodobna! —

GŁOSY.

To prawda! — Człowiek spadłby tam niechybnie!

MEDYK.

Dajcie mi mówić! — Oddawna już chciałem