Strona:Jerzy Żuławski - Ijola.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
KLUCZNIK.

Waszą żonę, panie. Przesunęła się w bieliźnie, przyczepiona do muru tam, wysoko! — i zniknęła w pierwszem oknie klasztornem. O jutrzni dopiero widziałem ją powracającą, gdy dzwony bić zaczęły...

KUNO.

Jezu, Jezu!... Po chwili:
Od dawna ją — tak już — widywano?

KLUCZNIK.

Przed kilku tygodniami pono raz pierwszy, — straż spostrzegła... Odtąd co noc, gdy miesiąc tylko świecił...

KUNO.

Wiedzą już wszyscy?

KLUCZNIK.

Nie wie nikt. Nie rzekłem ni słowa. Myślą, że upiór.

KUNO.

Dobrze. — Idzie ku oknu, wygląda.
W głowie się zawraca, gdy spojrzeć z tej wysoczyzny. I ona się odważyła... Wstrząsa się. Jakże ona kochać go musi, co, stary, kocha go? ha?